05 listopada, 2016

Un saluto

Eccomi! Buongiorno a tutti :)

Sporo czasu potrzebowałąm, by opublikować pierwszy wpis, mimo iż bloga rzeźbiłam od miesięcy. Zaklimatyzowanie się, pierwszy kryzys kulturowy i przestawienie się z godzin pracy po polsku na tą z “pausa pranzo”... zajęło mi to całe trzy tygodnie. Strach pomyśleć, ile razy przed ten czas zatrzęsła się pode mną ziemia.

Witam wszystkich miłośników języka włoskiego, pasjonatów gotowania, nieustannie śledzących blogi o Italii i chcących nauczyć się tego języka w możliwie jak najkrótszym czasie. Zaliczam się do każdej z tych kategorii, stąd postanowiłam zapuścić korzenie pasji do Włoch jeszcze głębiej, połączyć to z zainteresowaniami i po przeprowadzce tu założyć bloga głównie o gotowaniu, używając przy tym włoskich słów i zwrotów, które dzięki czynnemu ich użyciu zadomowią się w mojej i Waszej głowie już na stałe. :)

 # Skąd ten pomysł? W Italii zakochałam się trzy lata temu, gdy przyjechałam tu w ramach programu Erasmus. Serce skradł mi zarówno ten kraj w całej okazałości, jak i jeden z jego mieszkańców! Po dwóch latach związku in distanza, wpadam do Włoch ponownie, tym razem na trzymiesięczne praktyki, żywiąc jednocześnie nadzieję, że uda mi się zostać tu na dłużej.

 # Co będzie można tu znaleźć? Przede wszystkim przepisy wszelkiej maści - od tych poznanych w domu babci mojego chłopaka, poprzez pyszne dania z jego rodzinnego domu, przepisy zaczerpnięte od obecnej współlokatorki, znajomych oraz te, do których postanowiłam dodać szczyptę bądź całą łyżkę polskości. :) Będąc w Italii tylko trzy tygodnie, oprócz pełnej nowych przepisów i smaków głowy, mam też całą masę spostrzeżeń (zarówno tych pozytywnych i dla nas pewnie zabawnych, jak i nieco irytujących), które mogą zafrapować typowego polskiego italofila.

Żywię nadzieję, że to co tu znajdziecie, spotka się z Waszym zainteresowaniem i będziecie chcieli śledzić moje poczynania - zarówno we włoskiej kuchni, jak i na włoskiej ziemi w pełnym tego słowa znaczeniu. Przyznam się bez bicia, że jednym z kilku motywów ku założeniu tego bloga był też strach przed zapomnieniem tego, co polskie. Mam koleżankę mieszkająca od kilku lat za granicą, która na spotkaniu w Polsce jakiś czas temu, nie pamiętała jak mówi się „pietruszka” i „popielniczka”. :) Nie chcę zapomnieć ani jednego słowa z naszego wyjątkowego języka - od ceny, która może niestety pomylić się z włoską kolacją, po neapolitańczykowianeczkę, która przecież przywodzi na myśl mieszkankę Neapolu. :D

Dziś krótko i treściwie, zbieram siły na kolejne teksty i robię zakupy na smaczne dania. W razie pytań, spostrzeżeń, opinii i ewentualnych błędów językowych z mojej strony (do włoskiego fluente jeszcze mi trochę brakuje), zapraszam do komentowania i kontaktu poprzez maila.

 Alla prossima! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz