03 grudnia, 2016

Pasta ze szpinakiem i pomidorkami koktajlowymi

~ Fusilli con spinaci e pomodorini

Czymże byłaby włoska kuchnia bez pasty? Fusilli, penne, farfalle, tagliatelle, cannelloni, orecchiette… możnaby tak wymieniać przez następnych kilka, albo i kilkanaście linijek. Czym byłby też blog związany z włoską kuchnią bez przepisu na danie na bazie makaronu?

Sposobów na pastę będzie tu całe mnóstwo, zaczniemy jednak od jednej ricetty, którą wykorzystałam niedawno podczas wciąż poniekąd nowej dla mnie pausa pranzo. Będziemy do niej potrzebować aż trzech podstawowych składników (stąd przepis ten znajdziecie potem również w zakładce Semplicità) i dodatków, które z pewnością dostępne są w każdym włoskim domu.

Składniki:

~ Porcja dla 2 osób ~


    # makaron świderki, 160 g ~ fusilli
    szpinak, 200 g ~ spinaci
    # pomidorki koktajlowe, 150 g ~ pomodorini ciliegino
    mały ząbek czosnku ~ piccolo spicchio d’aglio
    # białe wino, 50 ml ~ vino bianco
    oliwa z oliwek, 2 łyżki ~ olio extravergine d'oliva
    # cukier, pół łyżeczki ~ zucchero
    sól morska ~ sale grosso
    pieprz ~ pepe

    O ogromnej roli pasty dla mieszkańców Włoch napisano już chyba w Internetach wystarczająco dużo, bym mogła to tu powtarzać raz jeszcze. To fakt tak oczywisty jak to, że po SE w zdaniu nigdy nie używamy condizionale (czyli sarei, saresti…), co jakiś czas temu wbiłam sobie do głowy raz na zawsze.

    Nie ulega wątpliwości, że to Włosi właśnie są mistrzami w przygotowywaniu pysznych dań z udziałem makaronu, a ich prostota i szybkość wykonania zadziwia mnie na każdym kroku. Włoskim odpowiednikiem ‘proste jak barszcz’, mogłoby być z pewnością ‘semplice come la pasta’. ;)

    Zacznijmy od szpinaku. Macie fresco czy congelato? Jeśli świeży, najlepiej poddusić go nieco na patelni z odrobiną wody. Mrożony z kolei - jeśli nie mieliśmy czasu wyjąć go wcześniej z congelatore, rozmrażamy właściwie w ten sam sposób, jednak na łyżce oliwy. Jeśli szpinak jest już gotowy, dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek oraz przyprawiamy szczyptą soli i pieprzu. Jeśli chcemy zaoszczędzić trochę czasu, jednocześnie na drugiej patelni zacznijmy przygotowywać kolejny ważny składnik.

    Pamiętacie panzanellę? Tam pomidorki musiały spędzić sporo czasu w piekarniku. Tu potraktujemy je nieco podobnie, jednak na padella z łyżką oliwy z oliwek. Przekrawamy każdy z nich na pół i układamy obok siebie, posypujemy solą i odrobiną cukru. Tak przyprawione warzywa dusimy pod przykryciem przez około 10 minut, po czym przekręcamy je na drugą stronę i po upływie maksymalnie kwadransa przerzucamy do rozmrożonego szpinaku z czosnkiem. Wszystkie warzywa mieszamy, podlewamy białym winem i na dość dużym ogniu dusimy przez 2-3 minuty.

    Makaron gotujemy w osolonej wodzie według instrukcji, najlepiej oczywiście al dente. Polacy nie są przyzwyczajeni do nieco twardej jeszcze pasty, co stwierdzam na przykładzie mojej licznej i tradycyjnej pod względem kulinarnym rodziny w Polsce. Oprócz samych preferencji smakowych warto jednak pamiętać, że rozgotowany makaron jest o wiele bardziej calorico niż ten gotowany nieco krócej. Pastę al dente nasz organizm traktuje jako produkt mniej przetworzony i dzięki temu będzie czuł się po takim posiłku syty przed dłuższy czas. Poza tym jeśli mieszkańcy kraju, w którym niemal codziennie je się na obiad pastę, a w jego stolicy znajdziemy Narodowe Muzeum Makaronu uważają sposób al dente za najlepszy, zaufajmy specom w tej dziedzinie. :)


    ~ Takie połączenie pasuje równie dobrze z makaronem farfalle, czyli do naszych kokardek :)

    Jak każda włoska pasta, ten przepis na fusilli ze szpinakiem i pomidorkami koktajlowymi jest niezbyt wymagający i o dość niskim poziomie trudności. Nadaje się w sam raz na obiadowe primo piatto, które doceniłby każdy Włoch. :)

    Powoli przymierzam się, by któregoś dnia pastę przyrządzić zupełnie sama, jednak wciąż jestem na etapie poszukiwań sprawdzonego i idealnego przepisu. Może ktoś z Was italofili posiada taki w swojej włoskiej książce kulinarnej i mógłby go z czystym sercem polecić? 

    Póki co, zadowalam się tym, co oferują mi włoskie supermarkety w makaronowym asortymencie. A jak sami wiecie, jest w czym wybierać! Wybierzcie zatem swój ulubiony rodzaj i buttatevi la pasta

    ~~~~~~~~~~
    ricetta - przepis
    pausa pranzo - przerwa obiadowa, praktykowana głównie w krajach południowych, gdzie po sytym posiłku w gronie rodziny trzeba sobie porządnie odpocząć :)
    condizionale - tryb warunkowy (odsyłam do specjalistycznych stron z gramatyką!)
    semplice - prosty, łatwy
    fresco - świeży
    congelato - zamrożony
    congelatore - zamrażalnik
    padella - patelnia
    al dente - na ząb
    calorico - kaloryczny
    primo piatto - pierwsze danie
    buttare la pasta - takim określeniem zwykli mówić mężowie do włoskich żon, którzy oznajmiali tym samym, że zbliżają się do domu i pasta może być już podana nas stół

    12 listopada, 2016

    Chrupiąca sałatka z Toskanii na bazie chleba i pomidorów

    ~ Panzanella croccante


    Na dobry początek postanowiłam podzielić się z Wami przepisem odkrytym kilka tygodni temu, a wypróbowanym przeze mnie dopiero przedwczoraj. Nie wiecie co zrobić z czerstwym chlebem? Odwiedziliście ostatnio fruttivendolo i macie zapas warzyw i owoców? Spróbujcie panzanelli!

    Próbowałam przetłumaczyć na język polski nazwę tej toskańskiej sałatki, jednak nie znalazłam na to odpowiedniego wyrażenia w naszym bogatym słowniku. Czy ktoś z Was, kto ma już włoski w jednym paluszku, podjąłby się tego wyzwania? Panza, z tego co wiem, to po włosku brzuch... jednak taki, którym każdy Włoch może się pochwalić po sytym obiedzie! Mamy zatem pełny brzuszek + z bądź do (przyimek ściągnięty nella, czyli powstający z połączenia przyimka właściwego in oraz rodzajnika określonego la). Jakieś pomysły oprócz “do pełnego brzucha”? :)

    Klasyczna panzanella to sałatka na bazie czerstwego chleba, namoczonego wcześniej w wodzie oraz pomidorów. Mi chleb smakuje bardziej w wersji przyjemnie chrupiącej, czyli croccante, więc tu nie będziemy go moczyć, a podpiekać chwilę w piekarniku. Mieszkańcy Toskanii mówią, że to z ich oryginalnym pieczywem sałatka smakuje najlepiej. Tu u mnie w Marche panettieri też jednak dają radę, a i polski chleb - przynajmniej według moich osobistych upodobań, będzie pasował idealnie. Do takiej bazy dodaje się dressing z oliwy z oliwek, octu balsamicznego, soli i pieprzu. Niniejsze składniki stanowią jednak doskonały fundament, by stworzyć z nich coś bardziej różnorodnego. W tej wersji panzanella, oprócz pomidorów i chleba, zawiera cebulę, cukinię, zieloną fasolkę i prażony słonecznik.
    Nie wiem czy jako rasowi italofile znacie już Giallo Zafferano, ale jeśli nie, to z całego serca i zadowolonego brzucha polecam Wam tę stronę. Nie dość, że filmy video pomogą Wam podszkolić kulinarny włoski, to przy okazji poznacie niesamowite, kojarzone tylko i wyłącznie z Italią przepisy. Ten na panzanellę - z małymi modyfikacjami - również pochodzi właśnie stamtąd.

    Składniki:

    ~ Porcja dla 2 osób ~

    # czerstwy chleb, 120 g ~ pane raffermo (u mnie wersja cereali)
    # pomidorki koktajlowe, 200 g ~ pomodorini ciliegino
    # fasolka szparagowa, 100 g ~ fagiolini
    # 1 średnia cukinia ~ zucchina
    # 1 średnia cebula czerwona \ biała ~ cipolla rossa \ bianca
    ziarna słonecznika, 2 łyżki ~ semi di girasole
    # świeża bazylia, 15 g ~ basilico fresco
    oliwa z oliwek, 2 łyżki ~ olio extravergine d'oliva
    ocet balsamiczny, 1 łyżka ~ aceto balsamico
    # sól morska, 2 łyżeczki ~ sale grosso
    # sól kuchenna, szczypta ~ sale fino

    Najlepiej zacząć przygotowania od pomidorków, bo to one potrzebują najwięcej czasu, żeby mogły być pronte do wykorzystania w naszej panzanelli. Kroimy je na pół, układamy na papierze do pieczenia i mettiamo trochę oliwy z oliwek, szczyptę cukru i soli. Wstawiamy je do piekarnika na 1,5 godziny i pieczemy w 100 stopniach. Takie instrukcje zaczerpnęłam z GialloZafferano, jednak z pośpiechu musiałam ten czas radykalnie skrócić i ja piekłam pomidorki w 180 stopniach przez 45 minut. :)

    Podczas gdy pomidorki nabierają niesamowitego smaku w piekarniku, możemy zająć się resztą składników. Kroimy cebulę na plasterki i dzielimy je na 4 części. Możemy pokroić ją też w cieńsze w piórka, ważne, by kawałki były w sałatce dość wyczuwalne. Następnie na godzinkę - zamiast chleba w tradycyjnej panzanelli - to cebula właśnie będzie zażywać wodnej kąpieli. Czego potrzebujemy? Zimnej wody w misce (nie musi być przegotowana) i łyżeczki soli morskiej. W takim roztworze trzymamy cebulę przez godzinę pamiętając, by po pierwszych 30 minutach zmienić wodę na świeżą, również z łyżeczką soli. Po godzinie odcedzamy. Taki zabieg sprawia, że cebula staje się bardziej miękka i pozbywa się nieco swojego bardzo ostrego, charakterystycznego dla tego warzywa w surowej wersji smaku.

    Fasolę i cukinię myjemy (z fasoli pozbywamy się końcówek) i kroimy a cubetti. Rozgrzewamy w garnku wodę i do osolonego wrzątku wrzucamy pokrojone warzywa na 4 minuty. Po tym czasie przecedzamy je na moment do zimnej wody, by nie stały się jeszcze bardziej miękkie. Odcedzamy.

    Gdy zwolnimy już piekarnik, a nasze pomidorki już nieco się zarumieniły, pora na przygotowanie tej bardziej chrupiącej części panzanelli. Kroimy chleb na małe crostini, układamy na papierze do pieczenia i przypiekamy około 8 minut, tym razem w temperaturze 200 stopni. Słonecznik natomiast prażymy przez chwilę na rozgrzanej bez tłuszczu patelni.

    Gdy wszystkie składniki wystygną, do dużej miski przerzucamy w pierwszej kolejności fasolkę z cukinią i cebulę. Do takiej mieszanki dodajemy dwie łyżki oliwy, jedną łyżkę octu balsamicznego i szczyptę drobnej soli kuchennej. Wszystko dokładnie mieszamy. Do warzyw dorzucamy chrupiący chleb, pomidorki, słonecznik oraz dla smaku kilka listków świeżej bazylii. Całość jeszcze raz mieszamy. Podajemy jak najszybciej, by zachować naszą wersję croccante.

    ~ Sałatka świetnie smakuje po przechowaniu w lodówce również następnego dnia. Wtedy przypomina jednak tę bardziej tradycyjną panzanellę, z miękkim i namoczonym - tutaj w dressingu - chlebie.

    Recapitolando, panzanella to potrawa dość prosta i uniwersalna i jak to powiedział mój Alessandro, może stanowić piatto unico, a zatem można ją traktować jako pełnowartościowe danie, idealne na obiad czy kolację (dla Włocha jednak tylko na mały głód). Urozmaicimy ją na przeróżne sposoby, wybierając składniki w szerokiej gamie sezonowych warzyw. Chodzi mi po głowie również wersja z plasterkami prosciutto crudo, zawiniętymi w małe ruloniki. Jak już spróbuję, na pewno podzielę się zdjęciem na Instagramie.

    Zerknijcie zatem, co tam macie w lodówce i do dzieła!

    ~~~~~~~~~~
    fruttivendolo - sprzedawca owoców i warzyw
    panza - brzuch
    nella - w \ do
    croccante - chrupiący
    panettieri - piekarze
    pronte - gotowe
    mettiamo (od mettere) - dość uniwersalny czasownik: umieszczać \ stawiać \ kłaść
    a cubetti - w kostkę
    crostini - grzanki
    recapitolando - podsumowując
    piatto unico - coś więcej niż tylko primo czy secondo, może stanowić pełne danie
    prosciutto crudo - najlepsza na świecie dojrzewająca szynka, której smak znają wszyscy italofile :)

    05 listopada, 2016

    Un saluto

    Eccomi! Buongiorno a tutti :)

    Sporo czasu potrzebowałąm, by opublikować pierwszy wpis, mimo iż bloga rzeźbiłam od miesięcy. Zaklimatyzowanie się, pierwszy kryzys kulturowy i przestawienie się z godzin pracy po polsku na tą z “pausa pranzo”... zajęło mi to całe trzy tygodnie. Strach pomyśleć, ile razy przed ten czas zatrzęsła się pode mną ziemia.

    Witam wszystkich miłośników języka włoskiego, pasjonatów gotowania, nieustannie śledzących blogi o Italii i chcących nauczyć się tego języka w możliwie jak najkrótszym czasie. Zaliczam się do każdej z tych kategorii, stąd postanowiłam zapuścić korzenie pasji do Włoch jeszcze głębiej, połączyć to z zainteresowaniami i po przeprowadzce tu założyć bloga głównie o gotowaniu, używając przy tym włoskich słów i zwrotów, które dzięki czynnemu ich użyciu zadomowią się w mojej i Waszej głowie już na stałe. :)

     # Skąd ten pomysł? W Italii zakochałam się trzy lata temu, gdy przyjechałam tu w ramach programu Erasmus. Serce skradł mi zarówno ten kraj w całej okazałości, jak i jeden z jego mieszkańców! Po dwóch latach związku in distanza, wpadam do Włoch ponownie, tym razem na trzymiesięczne praktyki, żywiąc jednocześnie nadzieję, że uda mi się zostać tu na dłużej.

     # Co będzie można tu znaleźć? Przede wszystkim przepisy wszelkiej maści - od tych poznanych w domu babci mojego chłopaka, poprzez pyszne dania z jego rodzinnego domu, przepisy zaczerpnięte od obecnej współlokatorki, znajomych oraz te, do których postanowiłam dodać szczyptę bądź całą łyżkę polskości. :) Będąc w Italii tylko trzy tygodnie, oprócz pełnej nowych przepisów i smaków głowy, mam też całą masę spostrzeżeń (zarówno tych pozytywnych i dla nas pewnie zabawnych, jak i nieco irytujących), które mogą zafrapować typowego polskiego italofila.

    Żywię nadzieję, że to co tu znajdziecie, spotka się z Waszym zainteresowaniem i będziecie chcieli śledzić moje poczynania - zarówno we włoskiej kuchni, jak i na włoskiej ziemi w pełnym tego słowa znaczeniu. Przyznam się bez bicia, że jednym z kilku motywów ku założeniu tego bloga był też strach przed zapomnieniem tego, co polskie. Mam koleżankę mieszkająca od kilku lat za granicą, która na spotkaniu w Polsce jakiś czas temu, nie pamiętała jak mówi się „pietruszka” i „popielniczka”. :) Nie chcę zapomnieć ani jednego słowa z naszego wyjątkowego języka - od ceny, która może niestety pomylić się z włoską kolacją, po neapolitańczykowianeczkę, która przecież przywodzi na myśl mieszkankę Neapolu. :D

    Dziś krótko i treściwie, zbieram siły na kolejne teksty i robię zakupy na smaczne dania. W razie pytań, spostrzeżeń, opinii i ewentualnych błędów językowych z mojej strony (do włoskiego fluente jeszcze mi trochę brakuje), zapraszam do komentowania i kontaktu poprzez maila.

     Alla prossima! :)